piątek, 6 czerwca 2014

Czerwiec i syrop z czarnego bzu


Czerwiec trwa. Pogoda nie zachwyca. Chociaż wczoraj i dziś jest całkiem przyjemnie. Jak wiecie byliśmy na weselu, nie było nas w domu 3 dni i po powrocie, mało nie poznałam niektórych roślin. Pomidory wystrzeliły w górę, we wszystkich zamieszkałych przez nie pojemnikach. Poziomki kwitną, tylko niestety czereśnie zostały w całość splądrowane przez szpaki. Nie została ani jedna na drzewie. Dodatkowo kwitną moje dwa ulubione kwiatki – peonia i fuksja – raj:)






 Czerwiec zaczął się bardzo radośnie - byliśmy na weselu ( bawiliśmy się cudownie – Kochani dziękujemy), jednak od 1 czerwca jestem również bez pracy, co jest nieco mniej radosne. Chociaż, mam nadzieję, że wreszcie zrobię coś dla siebie. Decyzja ta była wywołana wieloma czynnikami i chociaż z jednej strony strasznie przeraża mnie ta sytuacja to z drugiej liczę, że wyniknie z niej samo dobre. - Koniec użalania!!
Przed wyjazdem przygotowałam syrop z kwiatów czarnego bzu - mój pierwszy:) Nie będę Wam wklejać przepisu, bo w internecie jest dostępny wszędzie. Ja do swojego dodałam dodatkowo skórkę otartą z pomarańczy i limonki. Wyszedł przepyszny i jestem nim zachwycona - z miętom i zmrożoną wodą gazowaną smakuje wyśmienicie:) Na moje urodziny mam plan podać z nim schłodzone wino musujące z truskawkami lub malinami.  




Do zobaczenia
Ania

2 komentarze: