Czerwiec
trwa. Pogoda nie zachwyca. Chociaż wczoraj i dziś jest całkiem przyjemnie. Jak
wiecie byliśmy na weselu, nie było nas w domu 3 dni i po powrocie, mało nie
poznałam niektórych roślin. Pomidory wystrzeliły w górę, we wszystkich
zamieszkałych przez nie pojemnikach. Poziomki kwitną, tylko niestety czereśnie
zostały w całość splądrowane przez szpaki. Nie została ani jedna na drzewie.
Dodatkowo kwitną moje dwa ulubione kwiatki – peonia i fuksja – raj:)
Czerwiec
zaczął się bardzo radośnie - byliśmy na weselu ( bawiliśmy się cudownie –
Kochani dziękujemy), jednak od 1 czerwca jestem również bez pracy, co jest
nieco mniej radosne. Chociaż, mam nadzieję, że wreszcie zrobię coś dla siebie.
Decyzja ta była wywołana wieloma czynnikami i chociaż z jednej strony strasznie
przeraża mnie ta sytuacja to z drugiej liczę, że wyniknie z niej samo dobre. -
Koniec użalania!!
Przed
wyjazdem przygotowałam syrop z kwiatów czarnego bzu - mój pierwszy:) Nie będę
Wam wklejać przepisu, bo w internecie jest dostępny wszędzie. Ja do swojego
dodałam dodatkowo skórkę otartą z pomarańczy i limonki. Wyszedł przepyszny i
jestem nim zachwycona - z miętom i zmrożoną wodą gazowaną smakuje wyśmienicie:)
Na moje urodziny mam plan podać z nim schłodzone wino musujące z truskawkami
lub malinami.
Do zobaczenia
Ania
Chcę te rurki :)
OdpowiedzUsuńEdytko podaj mi swój email:)
Usuń