Kochani, nie wiem jak u Was,
ale u mnie dzięki takiej pogodzie jaką mamy za oknem cały czas siedzimy na
tarasie i w ogrodzie. Z tego ( nie ukrywam bardzo miłego powodu) mam zaległości
w sprzątaniu, praniu, prasowaniu i innych obowiązkach domowych. Cały czas
sadzę, podlewam, pielę, maluję, przestawiam. W głowie mam milion pomysłów,
tylko czasem funduszy na nie brakuje. Narazie zbieram plony z naszego warzywnika, który udało mi się obronić przed nornicami. Niestety w tamtym roku zniszczyły nam cału warzywniak.
Wczoraj byłam na Pchlim targu i kupiłam
śliczne krzesła w bardzo okazyjnej cenie - idealnie wpisują się w klimat
marine, który w tym roku będzie rządzić u mnie na tarasie. Muszę tylko uszyć
jeszcze jakieś poszewki w tej kolorystyce, ale z tym poczekam na jakiś
deszczowy dzionek. Dodatkowo zakładam zielnik, który tak marzył mi się od
dawna. Na strychu znalazłam też stół, który postanowiłam przemalować na biało.
To właśnie z nim moje nowe krzesła idealnie się komponują.
Pomimo tej ilości
prac jaka jest to zrobienia w niedzielę zazwyczaj pozwalamy sobie na błogie i
długie śniadanie. Dzisiaj też takiego nie mogło zabraknąć. Omlet ze szparagami,
twarożek z naszą rzodkiewką, a do tego dzbanek kawy i długa rozmowa (
oczywiście długa jak na mojego męża - Ci którzy go znają, wiedzą o co chodzi:)
- prawda?). Na deser po śniadaniu babeczki z malinami. Uciekam, dalej na taras.
Do zobaczenia
Ania