Ten tydzień, a w zasadzie już od weekendu, który minął upływa mi
pod tytułem białej farby, wałka i pędzla. Zaczęło się od malowania witryny,
którą tydzień temu zakupiłam na Pchlim targu. Miejsce to jest cudowne, ale
jednocześnie troszkę mnie śmieszy. Tylko gdy w niedzielę wczesnym rankiem mam
czas i ochotę gnam tam czym prędzej i chyba nigdy nie wróciłam z pustymi
rękami. Można tam kupić poza meblami i dodatkami do wnętrz, warzywa, owoce,
ciastka a nawet odzież czy kosmetyki:). Jednak nie o tym miałam pisać -
miałam pisać o malowaniu, a więc do brzegu... :). Na pierwszy ogień poszła
witryna, a po niej jakoś tak poleciało. Przemalowałam też barek na kółkach,
który docelowo ma stanąć na tarasie, ale o tym będzie w innym poście. Po tym
zdecydowałam się na pomalowanie jeszcze wiklinowych doniczek. Kiedyś kupiłam 3
sztuki i tak na prawdę nie miałam na nie pomysłu i w sumie dalej nie mam, ale
jak dla mnie białe wyglądają dużo lepiej i zaczyna się co do nich kształtować
jakiś plan w mojej głowie. Dziś pozostały już tylko dwie, bo jedną pogryzła nam
Fuksja :).
Dziś tylko te zdjęcia, ponieważ post miał
się ukazać w weekend, ale niestety nie dam rady. Jutro dość niespodziewanie
jadę służbowo do Sopotu na 5 dni, więc plany musiałam odłożyć. Witryna jeszcze
do końca nie skręcona, nie ma też uchwytów i zamontowanych drzwi, ale zdjęcia
muszę pokazać chociaż te 3. Fakt - jakość okropna, ale robione przed chwilą
przy słabym oświetleniu.
Witryna, zaraz po przywiezieniu i rozkręceniu
A to witryna po pomalowaniu:
( Kafejnik i filiżanki już znacie )
Do zobaczenia
Ania
To niesamowite, jakie puszka farby może zdziałać cuda. Witrynka wygląda milion razy lepiej.
OdpowiedzUsuńWitam :) Tak, wygląda duuuuużo lepiej, ale i tak nie mam narazie czasu jej skończyć. Jest jeszcze bez drzwiczek i nóżek. Liczę, że weekend będzie na to czas.
UsuńZapraszam częściej - pozdrawiam, Ania