sobota, 28 czerwca 2014

Babeczki z malinami


Sezon na owoce w pełni. Co rusz na targach pojawiają się kolejne sezonowe owoce. Truskawki powoli zaczynają schodzić na dalszy plan, a prym zaczynają wieść u nas maliny i porzeczki. Dziś postanowiłam upiec na podwieczorek kruche babeczki z malinami i czerwonymi porzeczkami.



Kruche babeczki:

2/3 kostki masła
2 żółtka
3 łyżki cukru pudru
1,5 szklanki mąki

Z wyżej wymienionych składników zagnieść ciasto i schłodziś w lodówce min. 30 minut. Po tym czasie wyciąć z rozwałkowanego ciasta krążki i wylepić nimi foremki do babeczek . Piec około 10-15 min w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni.


Upieczone babeczki wystudzić na kratce i delikatnie wyjąć z foremek.



Krem:

Śmietana 30% - 250ml
3 łyzki serka ricotta
1 łyżka cukru pudru
owoce do dekoracji

Korupsy babeczek napełniłam krem ze śmietany kremówki ubitej z serkiem ricotta i odrobiną cukru pudru. Na początku 250ml śmietany 30% ubiłam na sztywno, następnie dodałam do niej 3 łyżki serka ricotta, który wcześniej utarłam w miseczce z 1 łyżką cukru pudru. Takim oto kremem napełniłam babeczki i udekorowałam malinami i porzeczkami. Z tego przepisy wyszło mi około 15 babeczek.

P.S - Jutro wybieram się na nasz Pchli Targ - ciekawe czy coś uda się upolować?:)

Do zobaczenia
Ania



wtorek, 24 czerwca 2014

Zmiany i nowe sprawy


Kochani, dawno mnie nie było, z tego powodu mam ogromne wyrzuty sumienia. Jednak ostatnie dwa tygodnie minęły mi w zawrotnym tempie. Odkąd nie mam pracy zajęłam się pewnym projektem, o którym już w przeciągu tygodnia Was poinformuję. Dodatkowo z moim życiu zachodzą teraz przeogromne zmiany, a we mnie tchnięto nową energię i pozytywne myślenie, że zawsze po deszczu wychodzi słońce. Nie miałam też czasu na śledzenie Waszych blogów, ale obiecuję to nadrobić, co zaczynam robić od zaraz. W środę przed Bożym Ciałem, oczywiście jak w każdy wolny weekend mieliśmy gości ( Pozdrawiam Was kochani jeszcze raz). Był grill, śmiechy, tańce i przeogromne ognisko w którym spłonęła połowa starej stodoły. Nie martwcie się - stodoła była wcześniej rozebrana na pojedyncze deski i w takiej postaci zginęła w płomieniach. Ognisko skończyliśmy już, jak słońce było na niebie, czyli około godziny 4:30 rano:). Pierwszy raz, robiłam też ogórki małosolne z chrzanem z naszego ogródka:)



Dziś kilka słodkich zdjęć poniekąd związanych z moim nowym projektem:). Poza tym za niecałe 2 tygodnie obchodzę urodziny i już zaczynam planować przyjęcie urodzinowe. Co prawda impreza dla przyjaciół dopiero 19 lipca, ale już nie mogę się doczekać. Zaczynam szukać inspiracji i mam nadzieję, że pogoda mnie nie zawiedzie.









Do zobaczenia
Ania


czwartek, 12 czerwca 2014

Lato, lato wszędzie


Słońce grzeje, ale mi to nie przeszkadza. (Co prawda, podobno dziś ostatni dzień pięknej pogody – od jutra ochłodzenie). Uwielbiam lato, plażę, promienie słoneczne. Jemy truskawki prosto z krzaka, niektórych plonów nie nadążamy jeść. Uwielbiam swój warzywniak, chodzę tam minimum dwa razy dziennie i wiecie co? Za każdym razem widzę tam zmiany. Nie przeszkadza mi to, że pochłania on mój czas i pracę, ja po prostu uwielbiam iść i zerwać świeży szczypiorek do jajecznicy czy koperek do ziemniaków. Uwielbiam patrzeć, jak kolejne truskawki rumienią się w słońcu, a krzak pomidora ugina się pod czerwonymi kulami. Chciałam w tym roku również bardzo, ale to bardzo "wyprodukować" moje pierwsze konfitury różane. Niestety kicha - przegapiłam kwitnienie dzikiej róży i z konfitury nici. Jednak teraz zabieram się za agrest. Sezon na niego właśnie się rozpoczyna. Bardzo lubię smak agrestu, jego kolor, kształt - po prostu fajny z niego owoc. Nigdy wcześniej, nie robiłam żadnych dżemów z agrestu, moja mama również, ale czas to zmienić tak więc postanowiłam wyprodukować konfiturę agrestową z imbirem. Zanim jednak za nią się zabiorę, upiekłam szybkie ciasto z bezą i agrestem na wieczorny podwieczorek przy kawce.




Czereśni, niestety tylko taka ilość, resztę pożarły szpaki.




A oto nasz mała plażowiczka – córka naszych przyjaciół i moja chrześniaczka w jednym – Maja (zwana bąbelaniem). Ciężko ją było wyciągnąć z basenu:) 


I to co mamy na wprost naszego domu.


Do zobaczenia
Ania

piątek, 6 czerwca 2014

Czerwiec i syrop z czarnego bzu


Czerwiec trwa. Pogoda nie zachwyca. Chociaż wczoraj i dziś jest całkiem przyjemnie. Jak wiecie byliśmy na weselu, nie było nas w domu 3 dni i po powrocie, mało nie poznałam niektórych roślin. Pomidory wystrzeliły w górę, we wszystkich zamieszkałych przez nie pojemnikach. Poziomki kwitną, tylko niestety czereśnie zostały w całość splądrowane przez szpaki. Nie została ani jedna na drzewie. Dodatkowo kwitną moje dwa ulubione kwiatki – peonia i fuksja – raj:)






 Czerwiec zaczął się bardzo radośnie - byliśmy na weselu ( bawiliśmy się cudownie – Kochani dziękujemy), jednak od 1 czerwca jestem również bez pracy, co jest nieco mniej radosne. Chociaż, mam nadzieję, że wreszcie zrobię coś dla siebie. Decyzja ta była wywołana wieloma czynnikami i chociaż z jednej strony strasznie przeraża mnie ta sytuacja to z drugiej liczę, że wyniknie z niej samo dobre. - Koniec użalania!!
Przed wyjazdem przygotowałam syrop z kwiatów czarnego bzu - mój pierwszy:) Nie będę Wam wklejać przepisu, bo w internecie jest dostępny wszędzie. Ja do swojego dodałam dodatkowo skórkę otartą z pomarańczy i limonki. Wyszedł przepyszny i jestem nim zachwycona - z miętom i zmrożoną wodą gazowaną smakuje wyśmienicie:) Na moje urodziny mam plan podać z nim schłodzone wino musujące z truskawkami lub malinami.  




Do zobaczenia
Ania